+3
gosiagosia 14 sierpnia 2015 16:27
Image

Przez ten masyw przebiega część najtrudniejszego szlaku Europy GR20 - jednej z najbardziej znanych i najtrudniejszych górskich tras turystycznych Europy. GR20 to skrót od „Grande Randonnée”. Liczba to numer departamentu – Korsyka była dwudziestym departamentem Francji. Zaczyna się w Conca a kończy w Calenzana i ma 180 kilometrów .Pokonanie szlaku to zadanie dla bardzo zaawansowanych „górołazów”, zajmuje ok. dwóch tygodnie i wymaga codziennego, trudnego marszu po kilka godzin. Ale najkrótszy czas przejścia czy raczej przebiegnięcia to 32 h i rekord należy do Guillame Peretti. W zeszłym roku w lipcu tak sobie przebiegł.
Po jakimś czasie zbieramy się do samochodu. Do Ajaccio, stolicy Korsyki gdzie mamy zarezerwowane 3 noclegi, docieramy wieczorem.
Kolejnego dnia fundujemy sobie wypoczynek na oddalonej 9 km od naszego miejsca zamieszkania plaży Sacre Terre z widokiem na Krwawe Wyspy a później zwiedzamy Ajaccio.

Image

Image

Ajaccio.

Image

No cóż. Miasta Korsyki nie łapią mnie za serce. Daleko im do klimatycznych miast
i miasteczek Sardynii. Są zaniedbane, wręcz podupadłe. Wyjątek, wśród tych, które odwiedziliśmy stanowi Bonifacio ale o tym później.
Plaży było chyba za dużo, a poza tym zapowiadana fala upałów nawiedziła już Korsykę bo Romek budzi się następnego dnia z trudnymi do zdiagnozowania wybroczynami na łydkach. Ewentualne poddawanie się dalszemu działaniu promieni słonecznych wydaje się być nierozsądne - na zaplanowaną wycieczkę do Les Calanches wyruszamy sami (ja i Maciek) bo Beata solidarnie zostaje z mężem.
Już w okolicach Cargese żałujemy, że nie było im dane zobaczyć tego co my.
Najpierw zatrzymujemy się na plaży. Pustej, piaszczystej, długiej. I woda czyściutka. W wodzie spora ilość ryb i płaszczek. Plaża nazywa się Liamone i jest oddalona od Ajaccio ok. 30 km.

Image

W okolicach Cargese podróż samochodem staje się skomplikowana ze względu na przymus ciągłego zatrzymywania. Powody przymusu poniżej.

Image

Image

Miasteczka Korsyki są przepięknie położone. I mimo, że przy bliższym poznaniu na ogół ich piękno blednie to położona wysoko w górach Piana znów wymusza kolejne przystanki.

Image

Zaraz za miejscowością zaczynają się Les Calanches. Woooow…. Image

Między miasteczkiem Piana i Porto kręta droga prowadzi przez czerwono - pomarańczowe skały, o niesamowitych kształtach. W tle morze, do którego niestety w tym miejscu nie ma dostępu. Les Calanches są wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wcale się nie dziwię – znów gratulacje dla Matki Natury.

Image

Trzy, cztery dni spędzone w Pianie byłyby strzałem w dziesiątkę. Trudno te wrażenia wzrokowe opisywać nie używając wyśmianej przeze mnie wyżej artystycznej budowy zdań :mrgreen: Trudno też oddać piękno krajobrazu zdjęciami, bo zapewniam, że na żywo wygląda po prostu lepiej. I jest to najpiękniejsza droga widokowa jaką kiedykolwiek dane mi było przemierzyć.

Image

Image

Z drogi jest kilka wejść w górę.

Image

Image

Pomimo niezaprzeczalnego piękna trzeba ruszać dalej. W Porto wpadamy na chwilę na jedzenie i szybką kąpiel.

Dalsza droga wiedzie nas w kierunku Evisy. Biegnie tuż przy wąwozie o wdzięcznej nazwie Spelunca i znów roztacza przed nami fantastyczne, chociaż zupełnie inne niż w Les Calanches widoki. To jest właśnie w Korsyce najpiękniejsze- zmienność krajobrazu.

Image

Image

Zatrzymywanie samochodu na całej trasie nie stanowi problemu bo co rusz na drodze wyodrębnione są zatoczki dla aut, gdzie bezpiecznie można zatrzymać się na wąziutkiej drodze. Może to nawet nie służy zatrzymywaniu ale zrobione zostało z myślą o ewentualnym spotkaniu pojazdów jadących z naprzeciwka ma to więc szczególne znaczenie dla bezpieczeństwa.
Informacje o wędrujących po ulicach dzikich zwierzach nie są przesadzone.

Image

Image

Tylko z dzikością u nich na bakier. Pchają się do aparatu niczym modelki :D

Image

Image

Wspominałam już, że miasteczka Korsyki mnie nie urzekły? Evisa też nie. Nie żebym zaraz mówiła, że brzydka. Po prostu może być :)Kolejnego dnia opuszczamy Ajaccio (bez specjalnego żalu) i ruszamy w kierunku Capo Corse do Bastii. Przez Corte.
Droga na mapie jest oznaczona jako widokowa. I jest widokowa. Tylko po doświadczeniach z poprzedniego dnia już nie wzbudza takiego zachwytu. Corte natomiast jest jednym z tych miejscowości na Korsyce (spośród odwiedzonych przez nas oczywiście), których nie radziłabym ominąć. Położenie ma wręcz bajkowe.

Image

Ale jak wszystkie miasta Korsyki jest porządnie nadgryzione zębem czasu. Jakoś to powiedzenie „Francja-elegancja” na Korsyce mi się nie sprawdza ;)

Image

Image

Bastia. W czytanych przeze mnie opisach, w porównaniu do Ajaccio wypadała słabiej. Co z tego, skoro nam podobało się tam bardziej niż w stolicy.

Image

Image

Kilka kilometrów dalej znajduje się Erbalunga – maleńkie miasteczko, o bardzo spektakularnym położeniu. Domy wyrastają prosto z morza. Tam udajemy się na kolację. I pozwiedzać :)

Image

Image

Image

Z Bastii kolejnego dnia wyruszamy na prom z zamiarem zwiedzania Bonifacio. Ale dojeżdżamy tam tak późno, ze zostają nam zaledwie dwie godziny do odpłynięcia promu. Zwiedzanie jest więc bardzo pobieżne. A szkoda bo Bonifacio jest zwyczajnie przepiękne.

Image

Image

Image

Nigdy nie widziałam takiej ilości luksusowych jachtów.

Image

Image

Takie luksusowe domy na wodzie. Świadomie nie dodałam przymiotnika „małe” :lol:

Image

Image

To już koniec naszego pobytu na Korsyce. 5 dni to stanowczo za mało o… przynajmniej 5 dni. Tak jak pisałam wcześniej - tam trzeba spokojniej, bo prawdziwe piękno otwiera się wtedy, kiedy można poświęcić czas na połażenie po górach, wąwozach, kiedy dotrzeć można do tych oddalonych od asfaltowych dróg miejsc.

O 18 ładujemy się wiec na prom i ruszamy na:

ARCHIPELAG LA MADDALENA

Promy na La Maddalena odpływają bardzo często. Z miejscowości Palau. I pływają też w nocy. Żeby kupić bilety warto przejść się do portu i porównać ceny przeprawy. Naprawdę różnice mogą być znaczne. Pływają linie Maddalena Ferry, Saremar i Delcomar. Taniej jest kupić od razu bilet powrotny i nie ma na nim oznaczonego dnia ani godziny powrotu. My za RT zapłaciliśmy 60 E ale nie mieliśmy specjalnego wyboru bo o tej porze (ok. 20) pływał już tylko Delcomar.
Mieszkanie mamy usytuowane 3 min. pieszo od centrum. Pod domem bardzo dobra pizzeria, supermarket i piekarnia. Gospodarz bardzo pomocny, dobrze mówił po angielsku. Mieliśmy tam pewien problem bo zepsuła się lodówka. No ale takie rzeczy przecież się zdarzają - działała zamrażarka wiec jakoś sobie poradziliśmy ;) .
Na Maddalenie fajnie mieć samochód ale jego brak nie unieruchamia nas w miasteczku. Całą wyspę można objechać autobusem miejskim, autobusem turystycznym, statkiem a nawet rowerem. Można też wypożyczyć skuter.
Następnego dnia wyruszamy na zwiedzanie wyspy. Wyspa jest malutka, można ją więc objechać w 40 minut. Plus 40 minut na drogi i dróżki Caprery i właściwie wyspy zwiedzone.
La Maddalena ma powierzchnię 50 km2 a na niej znajduje się takie nagromadzenie pięknych zatok , zatoczek i plażyczek, że każdy amator pływania i plażowania będzie zachwycony. A że miasteczko Maddalena jest malutkie, klimatyczne z mnóstwem pubów, restauracyjek, kawiarenek i sklepików to archipelag staje się idealnym miejscem na typowy chillout – wolno, leniwie i spokojnie. I tak też spędziliśmy kolejne dwa dni.

Image

Image

Już pierwszego dnia „odkryliśmy” piękną, oddaloną od drogi skalistą zatokę. Tam spędziliśmy większą część naszego "plażowego" czasu na wyspie. Razem z rodziną z Polski, która właśnie zaczynała swoją podróż po wyspie.

Image

Image

Image

Caprera jest wysepką niezamieszkałą, pięknie zalesioną. Połączona jest z La Maddaleną groblą komunikacyjną. Atutem Caprery są też plaże, do których nie można dojechać samochodem.

Image

Jeżeli nie uda Wam się dotrzeć do Capo Testa z jej nieprawdopodobnymi formacjami skalnymi – nic straconego – na wyspie Caprera są podobne:

Image

Ostatniego dnia naszego pobytu zmierzamy do Olbii zaglądając do miasteczek i plaż na Costa Smeralda. Szczerze mówiąc to nie bardzo wiem czym sobie to wybrzeże zasłużyło na miano najbardziej ekskluzywnego regionu Sardynii. Może przy bliższym (dłuższym) poznaniu odkrylibyśmy jego uroki bo chyba ta bardzo, bardzo bogata część społeczeństwa nie może się tak mylić 8-)
Ale słynna Spiaggia Del Principe nie wywarła na mnie piorunującego wrażenia.

Image

Ani rybkowe chodniki w Porto Rotondo

Image

Czas (zgodnie z tytułem) na ukoronowanie jednej z wysp. Mam z tym pewien problem, bo sama nie wiem jak dokonać oceny. Zaznaczam, że ranking jest mój, najmojszy. Bez pytania o ocenę pozostałych uczestników podróży. I na podstawie tego co udało mi się zobaczyć.

Może tak:
1.W kategorii PLAŻE.
Wszędzie znajdujemy perełki. Tych perełek jest więcej na Sardynii ale te na Korsyce bardziej spełniają moje oczekiwania - są mniej zatłoczone.
Trudne do rozsądzenia więc 1:1

2.W kategorii LUDZIE zdecydowanie, bez żadnego zastanawiania wygrywa Sardynia. Sardyńczycy są przemili, przyjacielscy, wyluzowani. Mało kto zna język angielski ale starają się porozumieć. Pomóc starają się w każdy możliwy sposób. Bardzo szybko i chętnie nawiązują kontakt, żartują, śmieją się. No fajni są po prostu.
Korsykańczycy są obojętni. Sprawiają wrażenie jakby nikt nie znał angielskiego. Pytani, nie wykazują specjalnej chęci pomocy. Odpowiadają, owszem. Po francusku.
Sardynia jest „swojska” a Korsyka „napompowana”.
1:0 dla Sardynii.

3.W kategorii WIDOKI.
Wyspy się różnią. Niby ta górzysta i z pięknym morzem i ta tak samo. Perełki są i tu i tu. Ale góry Sardynii są łagodniejsze a zatoki nie tak spektakularne. Drogi widokowe piękne na obydwu wyspach ale jednak to te na Korsyce powodowały moje oniemienie. Niejednorodność krajobrazu zmieniającego się na przestrzeni kilku kilometrów stawia Korsykę na pierwszym miejscu.
1:0 dla Korsyki

4.W kategorii MIASTA I MIASTECZKA.
1:0 dla Sardynii.

5.W kategorii CENY
1:0 dla Sardynii

6.W kategorii ZAKWATEROWANIE
Wszędzie nasze mieszkania były ładne i wygodne. Ale na Korsyce 2 razy droższe. Za cenę mieszkań na Sardynii, na Korsyce otrzymalibyśmy mieszkania o dużo niższym standardzie.
1:0 dla Sardynii

7.W kategorii JEDZENIE
Pieczywo na Korsyce jest rewelacyjne. Serek Brocciu to poezja smaku. I konfitury figowe pyszne. Wędliny na tej samej półce smaku co na Sardynii. Tylko droższe.
A na Sardynii lody, kawa, makaronowe przysmaki i pizza, której nie lubię, ale jadam we Włoszech (nie z musu – z chęci ;) )
Nie będę się rozpisywać, bo włoska kuchnia od dawna jest dla mnie w ścisłej czołówce.
1:0 dla Sardynii

8.W kategorii TREKKING. Wycieczka do Gorroupu fantastyczna a po Korsyce właściwie za dużo pochodzić nam się nie udało. Pomimo tego, mając w pamięci odwiedzone (i mijane) miejsca sądzę, że dużo więcej może zaoferować francuska wyspa. Ona cała jest jakby stworzona do tego, żeby po niej łazić.
1:0 dla Korsyki

Podsumowując 6:3 dla Sardynii. Oceniając matematycznie – macie odpowiedź. I co? Sardynia wygrała? Otóż nie-e-e-e-e :). Bo podróż to nie matematyka. I pomimo, że Włochy nadal pozostają dla mnie na najwyższym miejscu na podium, to Korsyka mnie zauroczyła. Do tego stopnia, że wracam tam :D . Już za miesiąc pozwiedzam sobie wczesnojesienną Korsykę. 5 dni w Pianie i 4 w okolicy Bonifacio. Uzbrojona w dużo więcej wiadomości na temat wyspy mam zamiar zwiedzić ją tak jak powinno się to zrobić. I może wtedy ocena ulegnie zmianie - kto wie?
Dla równowagi dodam, że Beata, Romek i Maciek skłaniają się jednak w kierunku Sardynii. Matematycy, phi.
Ale to nie oni piszą relację. No a tak poza tym to: JA WIEM LEPIEJ :P :P

Czyli relacja nie zostanie jeszcze oznaczona gwiazdką bo: CDN…. :)Nigdy, żadne miejsce, które odwiedziłam, pomimo zachwytów, ochów i achów nie wymusiło na mnie tak szybkiego powrotu.
Od przyjazdu do Polski kombinowałam jak tam wrócić. I to jak najszybciej. Maćka długo przekonywać nie musiałam: nie wiem czy spowodował to urok mój czy wyspy. ;) Do wyboru był początek września lub początek października. Z wielkim zapałem przekonywałam go, że wrzesień jest lepszy: wiesz – w październiku pogoda niepewna, we wrześniu wyższa temperatura wody a przecież plażować lubimy, do października jeszcze 1,5 miesiąca …. Wychodząc powiedział: ok - kup na wrzesień. Kilka minut później kupiłam bilety. Za godzinę zadzwonił Maciek z pytaniem czy już kupiłam bilety bo Marek z Edytą też chcieliby pojechać.
- Kupiłam. Na październik 8-)
- Dlaczego na październik???
- No bo wiesz: we wrześniu temperatura za wysoka na łażenie po górach, plażować za dużo nie mamy zamiaru a góry w październiku ciekawsze będą.
- Aaaa…… (długa chwila milczenia). No dobra, to dokup dla Marka i Edyty.
I tym sposobem uczestnikami wyjazdu od 3.10 – 12.10.2015 r. oprócz mnie i Maćka stali się jeszcze Edyta i Marek. Bilety kosztowały ok. 500 zł/os.
A ja, mając wyraźnie w pamięci moje podejście w wąwozie na Sardynii rozpoczynam codzienne treningi :mrgreen:. Żeby juz tak nie dyszeć.
Aha !– żeby nie było: na ogół nie zmieniam zdania w ciągu kilku minut.

KORSYKA PO RAZ DRUGI

Zanim zacznę o podróży chciałabym publicznie zweryfikować swoją opinię o jej mieszkańcach. Korsykańczycy nie są obojętni, nie są napompowani. To przemili, uczynni , przyjacielscy ludzie. Moje doświadczenia z tego pobytu były tak odmienne, że rumienię się ze wstydu i odkręcam gdzie się da swoja głupią opinię, którą dzieliłam się zbyt ochoczo po poprzednim wyjeździe. Nie zdarzyła się ani jedna sytuacja, która mogłaby ją potwierdzić. Wręcz przeciwnie. Aż korci mnie żeby odświeżyć pamiętny temat o stereotypach :mrgreen: .
3 października wcześnie rano wyruszamy do Berlina skąd lecimy do Genewy a stamtąd po 2,5 h do Ajaccio. Samochód zostawiamy na parkingu (39 euro za 9 dni).
W Ajaccio lądujemy o 16.50. Biegiem do Europcar. Wszystkie inne puste a tam kolejka. Regułą jest, że w firmie, z której mam samochód zawsze jest najdłuższa kolejka. Powiedziałabym „fatum” ale rozsądek podpowiada, że nie tylko ja szukam najtańszych opcji ;) . Samochód zarezerwowany przez rentalcars VW Golf z zabezpieczeniem wkładu własnego kosztuje 1174 zł.
Pierwsza wypożyczalnia, wśród wielu, z których korzystałam, gdzie nie podobała mi się obsługa. Po pierwsze okazało się, że nie ma dla nas samochodu. Tzn. nie ma czterodrzwiowego. Pani proponuje dwudrzwiowy… za tą samą cenę. Protestujemy i dowiadujemy się, że na czterodrzwiowy musimy zaczekać ok. 20 minut bo musi zostać umyty. Kolejna skucha: do dwudziestu minut trzeba dodać godzinę. Na nic ponaglenia, złość i pretensje – zwyczajnie maja nas w odpowiednim miejscu ciała. Zresztą nie tylko nas –kolejka oczekujących na walizkach na samochody jest znaczna. W końcu dostajemy Pugeota 2008, diesel. Na liczniku 6000 km. Fajny samochód tylko… niedomyty :D Machamy ręką, nie mamy ochoty na dalsze boje. Po zrobieniu zakupów w Geant docieramy do Porto – naszego pierwszego miejsca zamieszkania.
Apartament jest super: dwupoziomowy, świetnie wyposażony i wygodny. A kiedy rano przy śniadaniu ma się taki widok to naprawdę chce się żyć :D
Masyw Capu d'Ortu e Tre Signore.

Image

Ten pierwszy dzień traktujemy lajtowo. Nasi towarzysze nie widzieli jeszcze Calanches de Piana (kalanki) więc z przyjemnością ładujemy się do samochodu na zwiedzanie trasy w otoczeniu pięknych skał. Wspominałam już, że drogi na Korsyce pomimo, że wąskie i najbardziej kręte jakie zdarzyło mi się pokonywać są w bardzo dobrym stanie i tak zorganizowane, że jest na nich mnóstwo zatoczek na zatrzymywanie się na „o! jak pięknie”. Zajeżdżamy więc co chwile do kolejnych i chłoniemy piękno.

Image

Image

Temperatura powietrza wysoka – 28 stopni więc decydujemy się na (a jakże ;) ) plażę. Pierwsza na liście jest Ficajola. Nie jest szczególnie łatwo dostępna ale warta poświęconego czasu.Sama droga jest piękna widokowo więc tym bardziej warto. W samym centrum miejscowości Piana należy kierować się ulicą w dół (są kierunkowskazy na Ficajola). Potem, po kilku kilometrach zjeżdża się do parkingu. Stamtąd na plażę trzeba zejść w dół do zatoki. Trasa łatwa 800 m – ja pokonałam ją w japonkach ale nie zaprzeczam, że sportowe sandały byłyby lepsze bo zejście jest kamieniste i trochę mi się nogi wyginały.

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

lubietenstan 14 sierpnia 2015 16:54 Odpowiedz
fajna relacja, sporo konkretów. czekam na więcej - na razie korsyka nie jest na mojej bucket list, ale mam nadzieję, że to się zmieni po przeczytaniu :)
wulkan 14 sierpnia 2015 17:12 Odpowiedz
Fajne i " treściwe" opisy. Z dużym zaciekawieniem czytam Twoją relację, tym bardziej,że w II połowie września będę na Sardynii, jeden tydzień na północy. Oczywiście jeden dzień przeznaczę na Bonifacio, Korsyka. Czekam na dalszy ciąg ...
moniaklb 18 sierpnia 2015 12:29 Odpowiedz
Czekam na dalsza czesc relacji. Od jakiegos czasu przygladam sie zdjeciom z tej czesc Wloch i tak mysle ze musze namowic najblizszych na wyjazd. Wycieczka lodka bardzo mnie zainteresowala. Byla mozliwosc wynajecia jej na krocej? A moze na krocej sie nie opalaca bo nie zadarzy sie doplynac do tych ladnych miejsc?
gosiagosia 18 sierpnia 2015 13:42 Odpowiedz
Nie sprawdzałam czy na krócej można. My jeszcze spóźniliśmy się o pół godziny :) Taki cały dzień na morzu nie jest uciążliwy - wręcz przeciwnie, przyroda jest tam tak atrakcyjna, że czas mijał bardzo szybko. Czas dojazdu do najodleglejszej plaży bez zatrzymywania się po drodze to ok 1,5 godziny.
moniaklb 19 sierpnia 2015 10:34 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Nie sprawdzałam czy na krócej można. My jeszcze spóźniliśmy się o pół godziny :) Taki cały dzień na morzu nie jest uciążliwy - wręcz przeciwnie, przyroda jest tam tak atrakcyjna, że czas mijał bardzo szybko. Czas dojazdu do najodleglejszej plaży bez zatrzymywania się po drodze to ok 1,5 godziny.Domyslam sie ze dzien na morzu jest niezapomnianym przezyciem. To raczej o koszty chodzi bo u nas rozkladaja sie tylko na 2. Sardynia jest u mnie napewno w planach. Jeszcze tylko nie wiem kiedy. Jak nie bedzie mozliwosci wypozyczenia na krocej to wezmiemy na caly dzien. Nie mozemy przegapic czegos takiego :)
raphael 13 września 2015 07:16 Odpowiedz
Świetna relacja, fantastyczna przyroda.PS. ze względów wyżej opisanych nie lubię trekingów, które najpierw wygodnie sprowadzają w dół, a potem dają w kość - z powrotem lubię "z górki"
gosiagosia 13 września 2015 14:27 Odpowiedz
I z tej właśnie przyczyny wybrane trasy na Korsyce najpierw pną się w górę. Z jednym wyjątkiem - jeden wąwóz jednak jest :)
metia 13 września 2015 17:16 Odpowiedz
Świetna relacja, chyba czas zaplanować podróż w tamte rejony :) Czekam na ciąg dalszy!
raphael 8 listopada 2015 23:06 Odpowiedz
gosiagosia napisał:I sosna w kształcie krzyża jak widzą ją jedni lub litery T jak twierdzą drudzy. a mi to ewidentnie przypomina królika :)Poza tym podziękowania za typy "kulinarne". Jaką metodę najlepiej zastosować aby się dobrać do tych kasztanów... i jak je odróżnić od tych niejadalnych?
gosiagosia 9 listopada 2015 11:35 Odpowiedz
@Raphael - królika... powiadasz.... ;) Na Korsyce nie ma chyba problemu z odróżnianiem jadalnych od niejadalnych. Ja tych niejadalnych nie widziałam więc chyba tam po prostu nie rosną. Zresztą wyglądają inaczej - nasze rodzime maja łupinkę najeżoną pojedynczymi kolcami a te korsykańskie to gmatwanina drobnych igiełek, które naprawdę sprawiają wrażenie, że ugną się bezboleśnie pod palcami. Kasztany to przysmak dzikich świń ( ;) ) więc pod drzewami buszuje ich ogromna ilość. Swoją drogą zastanawiałam się jak one wyciągają je z łupinek :)My strącaliśmy kasztany z drzewa i rozłupywaliśmy butami.
jaroslaw132 15 maja 2017 12:28 Odpowiedz
Gratuluję relacji. Bardzo pomocna z naszego punktu widzenia lubimy trekking i aktywny wypoczynek szkoda że część zdjęć znikła z hostingi ,ale takie to uroki internetu.Jeszcze raz dziękuję za relację .
bonsa 18 maja 2017 10:03 Odpowiedz
Gosia, moglabys napisac w jakis sposob wypozyczyliscie samochod na Sardynii w mozliwoscia przejazd na Korsyke? Pisalam do wypozyczalni Avis w tej sprawie. Odpisali, ze nie ma mozliwosci zabrania samochodu na Korsyke :(.
bonsa 18 maja 2017 10:03 Odpowiedz
Gosia, moglabys napisac w jakis sposob wypozyczyliscie samochod na Sardynii w mozliwoscia przejazd na Korsyke? Pisalam do wypozyczalni Avis w tej sprawie. Odpisali, ze nie ma mozliwosci zabrania samochodu na Korsyke :(.
jerzy5 6 czerwca 2021 23:10 Odpowiedz
Piękna relacja, pomoże mi w tym roku ułożyć plan podróży